Symfonia tańca

Teatr Wielki w Warszawie, Symfonia tańca

aAaAaA

fot. Ewa Krasucka

To tylko z pozoru typowa składanka baletowa, bo w układzie tego tryptyku nie ma niczego przypadkowego. Przeciwnie, jest starannie przemyślana koncepcja, co znajduje odzwierciedlenie w tytule całości – Symfonia tańca. Można go odczytywać dwojako: i w odniesieniu do poszczególnym elementów, i do całości. W pierwszym znaczeniu – bo dwa zewnętrzne ogniwa powstały do dwóch symfonii – Siódmej A-dur Beethovena i młodzieńczej C-dur Bizeta, wzorowanej na klasykach wiedeńskich. W drugim – bo całość została skomponowana na podobieństwo wielkiej trzyczęściowej symfonii, z Beethovenem i Bizetem jako częścią główną i finałem oraz z grupą wybranych nokturnów Chopina, którą można tu potraktować jako odpowiednik wolnego, centralnego ogniwa cyklu symfonicznego. Jako „symfoniczność” można też określić ową szczególną harmonię, jaka wytwarza się pomiędzy wszystkimi trzema wizjami choreograficznymi.

Dla ścisłości: jest to premiera tryptyku jako całości, ale Siódma Symfonia Beethovena miała tu swoje wznowienie, bo jej premiera odbyła się na naszej scenie ponad dwa lata temu, w ramach innego tryptyku, Beethoven i Szkoła holenderska. Trzeba się od razu zgodzić, że jej umieszczenie w nowym kontekście jest z artystycznego punktu widzenia w pełni uzasadnione – to znakomita realizacja, w pełni zasługująca na przypomnienie. To również jedno z najważniejszych dzieł holenderskiego twórcy, Toera van Schayka (1983), który jest zarazem scenografem i autorem kostiumów. Dość oszczędna – bez dekoracji, w jednolitej kolorystyce, z dominantą błękitno-granatową, powalająca się skupić na ewolucji ruchu. Ruchu wypływającego z Siódmej Symfonii Beethovena (nazwanej przez Wagnera „apoteozą tańca”), przejmującego jej energię, poddanego zmiennym emocjom jej kolejnych części, realizowanego w przeważającej części przez cały zespół, z epizodami, powierzonymi małym grupom czy solistom. Podziwu godne jest tu zarówno nowatorstwo choreografa w tworzeniu niekonwencjonalnych sekwencji gestów i figur, jak i naturalność, z jaką przekształcają się w nieprzerwaną, niefabularną narrację.

Po sukcesie Peera Gynta Edwarda Cluga bardzo byłem ciekaw zrealizowanego przez rumuńskiego artystę kolejnego ogniwa tryptyku. Tytuł SSSS… podkreśla przejście od niepohamowanej radości ekstatycznego tańca do wyciszenia i zadumy. Jego muzyczną kanwą jest grupa pięciu nokturnów Chopina, wykonywanych przez Marka Brachę na umieszczonym na scenie fortepianie. To kameralna, refleksyjna opowieść o relacjach kobieta – mężczyzna, wykonywana przez trzy pary tancerzy. Akcja sceniczna, dziejąca się w półmroku, jest ascetyczna, ograniczona do niezbędnych gestów czy sytuacji, co wzmaga jeszcze jej siłę oddziaływania. W odniesieniu do muzyki Chopina stanowi jej „emocjonalny kontrapunkt”. W dwu- lub trzyosobowych epizodach znajdują wyraz samotność, potrzeba spotkania, bliskości, miłości, ale także oddalenie i ból rozstania.

Finałowym ogniwem Symfonii tańca jest balet George’a Balanchine’a Symphony in C, ułożony w 1947 roku do Symfonii C-dur Georges’a Bizeta, ale w Polsce dotychczas nie prezentowany. Młodzieńcza symfonia francuskiego kompozytora jest niezwykle udanym nawiązaniem do stylu klasyków wiedeńskich i do niego odniósł się też choreograf. Jego dzieło, również pozbawione fabuły, to perfekcyjne połączenie tańca z muzyką, co ujawnia się zarówno w najdrobniejszym nawet geście, jak i w większych komponentach formy. Panie tworzące zespół kameralny występują w klasycznych białych „paczkach”, towarzyszą im trzej panowie w czarnych trykotach. Odnosi się ważenie, że każdemu motywowi i każdej frazie odpowiadają doskonale z nią zharmonizowany gest czy figura, idealnie wkomponowane zarazem w przebieg czasowy, tworzące wraz z poprzedzającymi i następującymi gestami logiczną narrację i zachwycające swoją misterną, często symetryczną, jubilerską strukturą. Gra bieli i czerni uwydatnia polifoniczną naturę, niejako „partyturę” ruchu scenicznego. Kulminacją całości jest porywający, frenetyczny finał, w którym niegasnąca energia orkiestrowego perpetuum mobile zostaje zwielokrotniona na scenie przez zespół, który w jednej chwili powiększa się do kilkudziesięciu osób, wypełniając całą przestrzeń sceny precyzyjnym ruchem, złożonym z nieskończonej liczby detali, tworzących żywą, filigranową koronkę. To olśniewający pokaz absolutnego mistrzostwa, nie tylko solistów, ale i całego zespołu.

W każdej z trzech części wieczoru zespół Polskiego Baletu Narodowego ukazał w nowym świetle swe możliwości, potwierdzając, że reprezentuje najwyższy światowy poziom. Trzeba też podkreślić, że wykonania obu symfonii przez Orkiestrę TW pod dyrekcją Patricka Fournilliera oraz utworów Chopina przez Marka Brachę zasługują na najwyższe pochwały.

<p class="text-align-right">17-12-2025</p>

Teatr Wielki w Warszawie

Symfonia tańca

Siódma Symfonia

Obsada: Jaime Bustamante, Laurence Elliott, Hye Li kang, Yume Okano, Palina Rusetskaya, Mar Bonet Sans, Yana Shtanhei, Kristof Szabo, Bogda Verbovoy

Choreografia, scenografia i kostiumy: Toer van Schayk (realizacja Caroline Iura, Sandrine Leroy, Simonetta Lysy)

Muzyka: Ludwig van Beethoven – VII Symfonia A-dur op. 92

Światła: Jan Hofstra/Wijnand van der Horst

SSSS…

Obsada: Chinara Alizade, Jaime Bustamante, Oliwia Górecka, Kasper Górczak, Eugenie Hecquet, Kristof Szabo

Choreografia: Edward Clug (realizacja Tijuana Krizman Hudernik)

Muzyka: Fryderyk Chopin – 5 nokturnów

Pianista: Marek Bracha

Scenografia i kostiumy: Thomas Mika

Światła: Tomaż Premzl

Symphony in C

Obsada: Mai Kageyama, Ryota Kitai, Jaeeun Jung, Marco Esposito, Yana Shtanhei, Bogdan Verbovoy, Adi Choji, Kasper Górczak

Choreografia: George Balanchine (realizacja Colleen Neary)

Muzyka: Georges Bizet – Symfonia C-dur

Kostiumy: Marc Happel

Światła: John Kuff

Polski Balet Narodowy

Orkiestra Teatru Wielkiego – Opery Narodowej, dyr. Patrick Fournillier

Premiera: 13 listopada 2025

Teatr Wielki w Warszawie, Symfonia tańca

Oglądasz zdjęcie 4 z 5