KWAK-POL
Brzydkie kaczątko, reż. Michał Tramer, Zdrojowy Teatr Animacji im. Bogdana Nauki

fot. Magdalena Tramer
Od teatru dla dzieci, szeroko rozumianego teatru animacji, w dzisiejszych czasach właściwie można spodziewać się wszystkiego. Nawet przysłowiowej, montypythonowskiej hiszpańskiej inkwizycji. Albo inaczej: na wiele, bardzo wiele zaskoczeń po prostu wypada tu liczyć. To przestrzeń, w której bez kompleksów eksperymentuje się zarówno z formą, jak i treścią, często na skalę nie mniejszą, a nieraz i większą niż w teatrach dramatycznych, lubiących robić swojej publiczności niespodzianki.
Niemniej jednak Kaczka-rastaman (Sylwester Kuper) w duecie, i to jakim, z Kaczką-punkowcem (Rafał Ksiądzyna) śpiewające „bagiennego bluesa” przy dźwiękach harmonijki ustnej i marzące o odlocie do Kalifornii, w jeleniogórskim Brzydkim kaczątku potrafią wprawić w zdumienie. Z pewnością sprzyja temu przestrzeń. Historia budynku Zdrojowego Teatru Animacji, położonego w środku parku w Cieplicach, sięga jeszcze XIX wieku, a jego wnętrze to opera-bombonierka z balkonami i lożami, których elegancja i urok siłą rzeczy rezonują ze wszystkim, co dzieje się na scenie.
Do tego początek spektaklu w adaptacji i reżyserii Michała Tramera trzyma się oryginału, jakby chciał na chwilę oprzeć się na znajomym gruncie: „młoda kaczka usłała sobie gniazdo i siedziała na jajach”. Diana Jonkisz gra tę postać z wdziękiem i uważnością, a pomaga jej lalkowa hybryda, która od razu uruchamia podwójne widzenie. Nogi aktora są nogami bohaterki, przed nim wyrasta lalkowy tułów, a głowa jest animowana jedną dłonią, podczas gdy druga ręka pozostaje „żywa” i pracuje jak ręka postaci. Ta konstrukcja daje efekt niezwykle organiczny.
Kaczka śpiewa piosenkę, jakby samą tą czynnością przyspieszała pojawienie się na świecie piskląt. I rzeczywiście: z ciasnych skorupek zaczynają wyskakiwać malutkie lalki przypominające animowane emotki, komiczne w swojej miniaturze. Jedno, potem drugie, aż wreszcie... aż wreszcie... aż wreszcie. Trzecie akurat się spóźnia. Nie pomaga powtarzanie zwrotek. Z trzecim jest inaczej, bo i to jajko jest jakieś takie... inne.
Inność w ostatnich latach stała się jednym z ulubionych tematów w teatrze dla dzieci. Trudno się dziwić, skoro wynika z żywej potrzeby przygotowania młodych osób do życia w świecie różnorodnym, zmiennym, pełnym nieoczywistych spotkań. Baśń Andersena wyjątkowo pasuje do takiej rozmowy. W prosty, niepozbawiony dosadnej jaskrawości, a czasem i przemocy, a zarazem piękny w swojej alegoryczności sposób pokazuje, jak działa mechanizm wykluczenia uruchamiany samym wyglądem. Od zarania dziejów aż po dzisiejsze czasy to jeden z najczęstszych powodów odrzucenia kogoś, dla którego wspólnota szybko znajduje „mocne uzasadnienia”.
Twórcy wszakże na tym nie poprzestają i konsekwentnie wydobywają z opowieści kolejne wątki oraz wymiary. Jeszcze zanim brzydkie kaczątko (świetna Agnieszka Ejsmont) zostanie wygnane i napotka „za płotem” wspomniany duet, przedstawienie skręca w klimaty bliskie Orwellowskiemu Folwarkowi zwierzęcemu. Dzieje się to w brawurowym numerze muzyczno-taneczno-lalkowym, o energii i rozmachu godnych musicalowego hitu. Przestrzeń przygotowana przez Annę Adasiak, wcześniej jedynie zaznaczona kilkoma drewnianymi skrzyniami i nadgryzionymi zębem rdzy metalowymi beczkami, teraz, w rytm hymnu czerpiącego z patosu socjalistycznych czynów obywatelskich, przeobraża się na naszych oczach w imponującą fortpocztę pod nazwą KWAK-POL. „Podwórko, podwórko to cały nasz świat” w upojeniu zawodzi chór młodych kaczek, kłaniając się nisko swojej nauczycielce, a zbiorowy śpiew zamienia się w rytuał lojalności. W zaledwie kilku obrazach Brzydkie kaczątko serwuje młodej widowni dobitną lekcję kuszących uroków dyktatury, współczesnych przejawów ksenofobii („obronimy wszystko, co nasze!”) i polityki zarządzania strachem przed innością.
Pomaga mu w tym wspaniała, różnorodna muzyka Tomasza Giczewskiego, czerpiąca ze znanych i rozpoznawalnych motywów, która trafnie wychwytuje i współkreuje emocjonalny nastrój. W połączeniu z piosenkami autorstwa Tramera, puentującymi przesłanie i dookreślającymi postaci, stanowi jedną z największych zalet spektaklu. Na podobne uznanie zasługują również wplecione w jego tkankę rozmaite formy animacji: od marionetek, przez maski w stylu komedii dell’arte i ogromną formę psiego pyska, węszącego w trawie ofiary polowania, po fruwające w nadsceniu aniołkowate i dostojne łabędzie.
Publiczność, z tego, co zdążyłem zaobserwować, bawi się całkiem dobrze. Chichot słychać już od pierwszych minut. Śmieszy między innymi płynność i bezpośredniość języka, z jakże tematycznie pasującymi tu „kurczę blade” i „kurki wodne”. Energia siada jedynie w scenie, w której brzydkie kaczątko odwiedza domek ze staruszką, kotem i kurą. Obecna w oryginalnej baśni, na tle pozostałych wypada jednak zaskakująco powściągliwie i klasycznie, jakbyśmy przez moment oglądali inny spektakl. Wydaje się, że trwające godzinę z kwadransem przedstawienie mogłoby się śmiało bez niej obejść.
Na scenie zobaczymy niemal cały zespół. To młody, śpiewający zespół z dobrym warsztatem lalkarskim o sporym potencjale i skumulowanej energii. Trudno więc oprzeć się wrażeniu, że ta historia rezonuje z sytuacją instytucji, z którą przyszło im związać życie zawodowe. Zdrojowy Teatr Animacji w ostatnich latach, zresztą jak i Teatr Dramatyczny im. Norwida w Jeleniej Górze, rzeczywiście przypominał „brzydkie kaczątko”. Zmiana dyrektora na Andrzeja Bartnikowskiego powinna stać się okazją do przełamania tego stanu. Niekoniecznie tak spektakularnego jak u Andersena. Niech łabędziami będzie w tym przypadku publiczność, która zechce zlatywać się na kolejne premiery. Zwłaszcza że w okolicach jest doprawdy cudownie.
<p class="text-align-right">24-12-2025</p>
Zdrojowy Teatr Animacji im. Bogdana Nauki
Brzydkie kaczątko
na podstawie baśni Hansa Christiana Andersena w tłumaczeniu Cecylii Niewiadomskiej
Reżyseria, adaptacja i tekst piosenek: Michał Tramer
Senografia: Anna Adasiak
Muzyka: Tomasz Giczewski
Obsada: Aga Ejsmont, Katarzyna Fornal, Diana Jonkisz, Dorota Korczycka-Bąblińska, Rafał Ksiądzyna, Sylwester Kuper, Lidia Lisowicz
Premiera: 6 grudnia 2025
Brzydkie kaczątko, reż. Michał Tramer, Zdrojowy Teatr Animacji im. Bogdana Nauki
Oglądasz zdjęcie 4 z 5















