Człowiek i bóstwa
Titon et l’Aurore, reż. Natalia Babińska, Polska Opera Królewska w Warszawie

fot. Karpati&Zarewicz
Jednym z głównych bohaterów dawnej opery francuskiej Titon et l’Aurore jest człowiek, pasterz Tyton. Otacza go grono bóstw, bóstwa te czasem chcą go kochać, częściej jednak zadają mu cierpienie, próbują odebrać mu młodość, a nawet zabić. To: Prometeusz, Eol, bóg wiatru, jutrzenka Aurora, bogini pasterzy Pales, wreszcie Amor. Swoje miłosne lub niecne zamiary bóstwa snują przez trzy akty. Całą akcję wymyślił płodny librecista, dramaturg i tłumacz, bywalec paryskich salonów Antoine Houdar de la Motte (zmarły w 1731 roku). Po jego tekst sięgnął później muzyk królewski, skrzypek, dyrygent i kompozytor Jean-Joseph Cassanéa de Mondonville. Utwór okazał się ważnym w historii opery. W roku premiery, 1753, toczył się bowiem we Francji gorący spór między zwolennikami nowo poznanej włoskiej opery komicznej (la serva padrona) i rodzimej operowej tragedii lirycznej – spór tzw. buffonistów i ich przeciwników. Opera Mondonville’a potwierdziła racje twórczości francuskiej i aż dziw, że choć wysmakowana pod względem muzycznym i treściowym, przepadła w odmętach czasu. Być może wraca: niedawno telewizyjny kanał Mezzo pokazywał ciekawe przedstawienie Tytona i Aurory nagrane przez paryską Opéra Comique (2021) z zespołami Williama Christie i w reżyserii Amerykanina Basila Twista, uznanego twórcy teatru lalek.
Premiera Tytona i Aurory w Polskiej Operze Królewskiej z pewnością stanowi repertuarowe odkrycie. Stwarza też różnorakie możliwości interpretacyjne, które realizatorzy skwapliwie wykorzystali. Warto przypomnieć, że w momencie powstania Tytona, w samym środku XVIII wieku, następował przełom: Bach akurat zmarł, Haendel zmierzał do kresu żywota, działał już Haydn, a Mozart sposobił się do przyjścia na świat. Panujący dotąd barok odchodził w przeszłość, choć bez wątpienia w Tytonie nie brak elementów stylu i formy opery barokowej. Eseje w teatralnych programach Tytona i IV Festiwalu Barokowego, premiera ta otworzyła Festiwal, przekonująco dowodzą, że postępowało już oświecenie, do sztuki wkraczał styl galant, a myśliciele zaczynali filozofować o człowieczej kondycji. W tę właśnie stronę podążyła reżyserka Natalia Babińska, z różnych znaczeń składając przekaz swego przedstawienia.
Na kurtynie wyświetlały się maksymy: „Kto tworzy, ten ma moc zmieniania świata”; „Otwórzcie oczy, poznajcie siebie”; „Myślenie czyni nas ludźmi”. Zresztą Ludzie, to w rozbudowanym Prologu postaci sceniczne. Prometeusz (Jędrzej Suska) dał im ogień (tutaj – lampki) wykradziony bogom. Konferował często z Asystentem (Piotr Kędziora) przy ulokowanej z boku proscenium małej pracowni alchemicznej, w której stało kilka książek, wspólnie przekładali jakieś naczynia. Może szykowali rodzaj eliksiru mądrości? Ludzie kroczyli po scenie, wykonywali różne gesty i figury. Życie czekało ich trudne, co ukazywała projekcja serii kart tarota z symbolami osób i alegorii. Otwierał ją Głupiec, wyruszał w drogę (Rydwan), towarzyszyły mu Słońce i Księżyc, miał szansę na Moc i Sprawiedliwość, napotykał Papieża, Cesarza i Cesarzową, ale wirowało Koło Fortuny i kończył jako Wisielec, z udziałem Śmierci. Czarne płaskie sylwetki jakby zdjęte z tych kart nosili Ludzie, tworząc kolejne kręgi, a artysta trzymający czarną kosę Śmierci nosił też trupią maskę. Krążył między nimi Szaman o płomienistych włosach i dwu obliczach – czyżby wcielenie złego ognia? Chór Ludzi świetnie wciąż śpiewał, a gra orkiestry pod wodzą Krzysztofa Garstki zadziwiała talentem Mondonville’a do instrumentacji, siły wyrazu i fantazji w ornamentyce.
Wszystko razem było na tyle piękne i dziwne, by podświadomie dociekać sensu, lecz pojawiła się urodziwa Miłość (Amor Joanny Sojki) w uroczystej dworskiej sukni i dwie jej przyboczne tańczące w twarzowych czepeczkach. Tak rozpoczęła się wspomniana na wstępie historia o miłości śmiertelnika i nienawiści nieśmiertelnych bóstw. Babińska Tytona uczyniła astronomem. Otrzymał od niej ekierkę i koło z ruchomym zestawem złotawych kulek – chyba umowny obraz badanego przez niego wszechświata. Młodzieńczy tenor odtwórcy tej roli, Aleksandra Rewińskiego, brzmiał tu znakomicie, i wyróżniał się wyrazistą artykulacją języka francuskiego (dla wokalistów z Europy Wschodniej to język niełatwy). Wyrażane płynną muzyką wzajemne uczucie łączyło go z łagodną w wyglądzie Jutrzenką, a miły sopran Julii Pliś w roli Aurory urzekał frazowaniem i barwą. To, że astronom zakochał się w Jutrzence, obiekcie swych obserwacji, uznać trzeba za naturalne. Jednak kochać ją chciał także gniewny Eol z donośnym barytonem (czyli przemieniony w niego Prometeusz), a Tytona oplatała już ramionami zaborcza boginka Plates. W klasycznej mitologii, Plates otacza opieką trzody i bydło pasterzy, ale tutaj stała się złą i bezwzględną, i aż dziw, że Olga Pasiecznik ceniona za kreacje innego typu postaci, tym razem potrafiła przemienić się w taką okropną osobę. Co więcej, gdy Tyton po walce z Eolem padł na podłogę, Plates wymogła, by ukarać go nie śmiercią, lecz – starością. Każdy, kto wkroczył w późny wiek zrozumie, jak okrutna to kara... Tyton dźwigał się z trudem, stawał, powłóczył nogami – na szczęście kompozytor nie wpisał starości w jego partię wokalną, i głos Rewińskiego nie zawodził w ani jednym dźwięku.
Na horyzoncie sceny widniało ciemne niebo posypane srebrnym pyłem, raz przepłynęły przezeń kule gwiazd, potem – stada trzepoczących skrzydłami ptaków, a z tym w parze poszła z fosy orkiestry muzyka wprost zachwycająca. Pojawiła się Jutrzenka i przytuliła Tytona gotowa zrezygnować z nieśmiertelności, byle nie stracić ukochanego. Odzyskał siły. Po przybyciu strojnej Miłości utwierdziło się ich uczucie. Intryganci, Eol i Plates odeszli, jak niepyszni. Wcześniej Ludzie wychylili się z lóż, podejmując śpiew, lecz na koniec oni sami i ich głosy wypełnili scenę, tworząc wizualną klamrę całego przedstawienia. Jego istotnym walorem był nieustanny – zwłaszcza w Prologu – ruch niejako wpisany przez choreografa Jacka Przybyłowicza we wszelkie rozgrywające się działania. Odnosiło się wrażenie jakby scena delikatnie falowała, wciąż coś się na niej przesuwało, znikało, wracało, odchodziło, łączyło, oddzielało. I tak samo w muzyce wędrowały dźwięki. W drugiej, niejako kameralnej części przedstawienia, przepełnionej miłością i groźbą jej unicestwienia, w chwilach wzmożonych emocji Tytona i Aurory para tancerzy splotami ciał wyrażała potrzebę fizycznej bliskości. Jednak nie było w tym nic dosadnego.
Trudno natomiast zaakceptować pomysły Aleksandry Redy na kostiumy. Czemuż
tak paskudnie ubrała w Prologu Prometeusza: w migocący płaszcz i wysoką, kogucią perukę... Intensywny kolor różu w ubiorze Pales w zderzeniu z równie mocną czerwienią tła aż ciął oczy...
Finalny napis na kurtynie „Myślenie czyni nas ludźmi” – bez wątpienia skłaniał do przemyśleń po spektaklu. Zresztą jak cały tegoroczny program IV Festiwalu Barokowego (4–18 X 2025), pełen XVII- i XVIII-towiecznej muzyki francuskiej stworzonej przez mało u nas znanych, lecz wartych poznania kompozytorów. W październiku na koncertach w łazienkowskim Pałacu na Wyspie i w Zamku Królewskim brzmią utwory nie tylko Rameau i Couperina, lecz również Josepha Bodin de Boismortiera, Jacques’a Champion de Chambonnières’a, Èlisabeth Jacquet de la Guerre, Jeana-Baptiste Forqueraya, Michela-Richarda Delalande’a, Marina Marais i Marc-Antoine’a Charpentiera. Nie znaliśmy dotąd Mondonville’a, autora Tytona i Aurory, a przecież dzięki Polskiej Operze Królewskiej mógł wzbudzić ciekawość i muzyczny zachwyt.
<p class="text-align-right">22-10-2025</p>
Polska Opera Królewska w Warszawie
Jean-Joseph Cassanéa de Mondonville
Titon et l’Aurore
Libretto: Antoine Houdar de la Motte, L'Abbé de la Marre
Kierownictwo muzyczne, dyrygent: Krzysztof Garstka
Reżyseria: Natalia Babińska
Scenografia i kostiumy: Aleksandra Reda
Choreografia: Jacek Przybyłowicz
Reżyseria świateł: Maciej Igielski
Projekcje: Zuzanna Grzegorowska
Obsada: Marta Boberska, Marta Brzezińska-Szmaj, Bartosz Gorzkowski, Piotr Kędziora, Andrzej Klepacki, Iwona Lubowicz, Paweł Michalczuk, Olga Pasiecznik, Julia Pliś, Aleksander Rewiński, Joanna Sojka, Jędrzej Suska; tancerze: Joanna Lichorowicz-Greś, Vova Makovskyi, Volodymyr Ryga, Izabela Zawadzka oraz Zespół Wokalny Polskiej Opery Królewskiej, Zespół Instrumentów Dawnych Polskiej Opery Królewskiej Capella Regia Polona
Premiera: 4 października 2025
Titon et l’Aurore, reż. Natalia Babińska, Polska Opera Królewska w Warszawie
Oglądasz zdjęcie 4 z 5