Aroganci i kompetentni

aAaAaA

Najpierw diagnoza.

Świata jest za dużo. Informacji jest za dużo.

Obrazów, dźwięków, słów, emocji, spraw, celów, religii, interesów, poglądów, przedmiotów, reklam, niezidentyfikowanych obiektów i plastikowych torebek.

Ludzie usiłują się przed tym bronić, bo nie ulega wątpliwości, że nie są do tego przystosowani.

„Ogarnięcie” świata jeszcze dwieście lat temu było nie tak dalekie od wyzwań, jakie miał jaskiniowiec dwadzieścia tysięcy lat temu – trochę zieleni, jakaś chałupa, zwierzęta dzikie i oswojone, może jakaś woda i tyle. Nawet rowerów nie było.

Ciekawi świata miewali książki, ale analfabeci stanowili znaczącą większość…

Zatem nic dziwnego, że obecne lawinowe przyśpieszenie i ten przerażający zalew informacji muszą mieć swoje skutki uboczne.

Jakoś się trzeba ratować.

Jednym z najczęściej stosowanych chwytów samoobronnych jest arogancja.

Minister Kultury oświadcza, że nie dokończył powieści noblistki. Słynna reżyserka oznajmia, że nie widziała serialu, ale jej się nie podoba.

Prezydent mocarstwa mówi krajowi – ofierze zbrodniczej napaści, że kraj ten nie ma mocnych kart.

Mogą sobie pozwolić na tę arogancję, bo jedyne co ich spotka to złośliwe uwagi innych arogantów zaśmiecające rzeczywistość internetową.

I tyle.

Arogancja okazuje się stosunkowo bezpiecznym sposobem na pokonywanie rzeczywistości.

Mówimy komuś, najlepiej dziennikarzowi, że jest chamem.

A dalej?

No właśnie, Nie ma żadnego dalej.

To naturalnie ośmiela arogantów do łączenia się w grupy i wzajemnego utwierdzania w swoim poczuciu wyższości. „Powiedziałem temu idiocie, żeby mi udowodnił, że ziemia nie jest płaska. No i co? Zatkało go!”

Z punktu widzenia aroganta odniósł zwycięstwo.

Gorzej – z każdego punktu widzenia odniósł zwycięstwo.

Obraził drugiego człowieka, sprawił mu ból, a czasem (jeśli arogantem jest polityk) – skazał na cierpienie setki tysięcy ludzi.

Nadzieja na to, że gdzieś, kiedyś otrzyma za swoją arogancję rodzaj należnej rekompensaty to naiwna teodycea.

Arogant oczywiście nie przeprosi, bo nie po to jest arogantem, aby przepraszać.

Kiedy Winston Churchill powiedział po wojnie do generała Andersa: „Zabieraj pan to swoje wojsko, ja go nie potrzebuję!”, był arogantem.

Kiedy Józef Piłsudzki mówił do oficerów ukraińskich po wojnie roku 1920: „Ja was strasznie panowie przepraszam!”, arogantem nie był.

Znamy jednak przypadki, gdy potrafił być bardzo nieuprzejmy.

Arogancja dość często wiąże się z ignorancją.

Kiedy ktoś mnie pyta: „Czy widziałeś serial…”, często odpowiadam arogancko: „A muszę?”.

Zwykle pytający zaczyna kręcić i zwalnia mnie z oglądania tego serialu.

Skoro chcę być ignorantem, to niech sobie będę.

Bombardowani nadmiarem informacji zaczynamy stosować selekcję prostacką, ale ułatwiającą życie.

W skrajnej postaci każdy fanatyzm to spetryfikowana arogancja.

Inną formą samoobrony jest kompetencja.

Nie, niemożliwe jest poszerzenie horyzontów, tak aby zrozumieć współczesną fizykę, orientować się we wszystkich kulturach świata, grać na wszystkich instrumentach i przeczytać wszystkie książki godne lektury.

Ludzie zbliżeni do Leonarda da Vinci czy Leibniza byli możliwi w czasach, kiedy do zrozumienia wszystkiego trzeba było dużo rozumu i pracy, ale znacznie mniej niż dzisiaj.

Pozostaje zatem tak zwana wąska specjalizacja.

Nie mam zielonego pojęcia, jak jest zbudowane jądro atomu, ale za to znam wszystkie filmy z Jamesem Bondem.

Nie znam zakończenia Ewangelii Świętego Marka, ale za to mam dużą kolekcję pokemonów.

Albo odwrotnie.

Chodzi o to, aby na jakimś niedużym odcinku uznać się za kompetentnego i odzyskać szacunek dla siebie.

Coś „ogarnąć”.

Zawrotna kariera tego słowa wskazuje na istotę problemu. Skoro rzeczywistość jest niezrozumiała, nieczytelna, niewyjaśnialna – znaczy nie do ogarnięcia.

To ogarnijmy choć trochę – jakiś fragment świata, jakiś fragment siebie.

Bądźmy kompetentni w kwestii wkręcania żarówek albo w kwestii pochówków antywampirycznych.

Chciałoby się coś wiedzieć na pewno.

Niestety kompetencja jest słabszą formą obrony przed zalewem informacji niż arogancja.

A co ten felieton ma wspólnego z teatrem? W szczególności z zachowaniem reżyserów?

Kto pomyśli, może zgadnie.

<p class="text-align-right">27-08-2025</p>

Oglądasz zdjęcie 4 z 5