Jeśli Misterium buffo Raczaka jest satyrą, to nie tyle na wiarę w Boga, co na małych ludzi, którzy ją wykorzystują do zbudowania własnej potęgi bądź jako źródło łatwej ekscytacji.
Jest rok 1967. Biesiaduję ze Stulkiem Hebanowskim w „Smakoszu”, zostaję przedstawiona w salonie państwa Satanowskich i zapoznaję się z fenomenem niejakiego Żużu.
Po chwili dochodzi do nas, że te dwa wcielenia aktora Łukasza Chrzuszcza (także reżysera tego spektaklu) to przecież jedna i ta sama osoba, tyle że podzielona na byt realny oraz idealny.