Kraina wielkich malarzy
Malowniczość, gen malowniczości, odwieczny pociąg do szarpiących serce polskie, gardło polskie dławiących krajobrazów, najlepiej bitewnych, olejną farbą, kamerą lub atramentem stwarzanych, ogromnych, na całą ścianę, na cały ekran, na całą ryzę papieru, na pół gazety. Malowniczość od zawsze i na zawsze szlachetna i godności pełna. Malowane bajki są jak powietrze, jak chleb, jak woda.
Sen o Literze Prawa
Śniło mi się, że w pewnym teatrze zapragnąłem umieścić jedną z postaci przedstawienia na huśtawce – 40-50 centymetrów nad ziemią. Okazało się, że zgodnie z przepisami (przepraszam, Przepisami raczej) zatwierdzonymi przez Parlament na wniosek Ministra, który wcześniej uzyskał zgodę i poparcie Związków i Stowarzyszeń Twórców, aktorka, osoba pełnoletnia musi być na scenie ubezpieczana podwójną liną przez fachowca z aktualnym Certyfikatem Zabezpieczacza Osób Pracujących na Dużych Wysokościach.
Skandal
Pierwszy felieton, który opublikowałem na tym wortalu, poświęciłem Teatrowi Telewizji. Nosił tytuł Nekrolog. Trochę mnie przygnębił fakt, że znaczek „lubię to” kliknęły przy nim zaledwie trzy osoby, bo w moim odczuciu był to wyraz najgłębszego egzystencjalnego bólu po utracie ukochanej formuły artystycznej, formuły, która jest unikalna i wyjątkowo pojemna.
Medytacje popremierowe
Nie wiem, jak się mają sprawy z pamięcią u innych, ale ja mam taką przypadłość, że cokolwiek zrobię, cokolwiek wydarzy się w moim życiu, to odnoszę wrażenie, że już po kilku dniach pojawia się muślinowa zasłona pamięci / nie-pamięci i niedawane wczoraj traci bezpowrotnie wyrazistość. I ostatecznie wydaje mi się, że w ogóle się nie wydarzyło. Albo też wydarzyło się komuś innemu, kto się pode mnie stale podszywa.
Zrzędność i przekora: Do Ireny tęskność na lato
Podczas jubileuszowych pogwarek wspominaliśmy Irenę Jun, która nie dość, że w ruchu recytatorskim czy szerzej – w dziedzinie sztuki mówienia od dawna cieszy się najwyższym autorytetem, to jeszcze sama jest wcieleniem poezji.
Fascynujący Zapasiewicz
Trzy lata, ale trzy lata takie lata 81-83 to ważne lata w historii Wydziału Reżyserii. Zbigniew Zapasiewicz uchronił wszystko, co pozostawili Jego poprzednicy, i dołożył swoją cegiełkę do tradycji Schillera, Korzeniewskiego, Axera.
Inne historie: Teatr z autobusu, czyli moje kaliskie przygody aktorskie i samochodowe
Inne historie: Teatr z autobusu
Byłam już drugi rok dyrektorem Teatru Bogusławskiego w Kaliszu. Maciek Prus był moim najbliższym współpracownikiem i obok mnie głównym reżyserem w zespole. Bardzo się lubiliśmy i trochę rywalizowaliśmy, przygotowując kolejne premiery.
Czego robić nie należy
Otóż o ile dobrze pamiętam, a dobrze pamiętam, było to w toalecie. Natknąłem się w niej na Grzegorzewskiego. „O czym pan chce zrobić to przedstawienie?”. Na co on spojrzał na mnie uśmiechając się i powiedział: „Panie Mariuszu, nie należy się ograniczać”.