O teatrze mieszczańskim

Przypisywanie sobie przez Artystę tytułu do szczególnych „artystycznych” praw i przywilejów, do wybraństwa od XIX wieku, jest… sztubackie, a teraz tylko medialne. Że niby Artysta w moim imieniu zajmuje się zasypywaniem, a raczej rozdrapywaniem czarnej dziury i on rozumie czarną dziurę bardziej. Więc ja mu mówię: spierdalaj! Mówię mu: rozdrapuj we własnym imieniu.

Na prawdziwo

Z teatru znika metafora. Podobno dlatego, że podobno już nie ma potrzeby mówienia nie wprost.

Inne historie: Nalberczak, opuść ramiona!

Na początek opowiem o dwóch bardzo intymnych i „bolesnych” zdarzeniach z mego życia i spróbuję się wytłumaczyć, dlaczego znowu zaczęłam pisać.

Ci, którzy chcą dowalić, i konserwatyści

Bardzo trudno jest w tej sytuacji odpowiedzieć na pytanie, co jest lepsze: postęp czy konserwatyzm?

Zrzędność i przekora: Festi(b)ale

Czy grasz Hamleta, czy doisz krowę – performujesz. Ten punkt widzenia otwiera przed festiwalami nieograniczone widoki na przyszłość.

Andrzeja Seweryna Teatr Polski (i francuski)

Andrzeja Seweryna Teatr Polski (i francuski)
Wyspiański tworzył w zaborze austriackim, Seweryn pochodzi z zaboru francuskiego. Pogodzenie tradycji romantycznej z Oświeceniem i rewolucją francuską nie jest możliwe.

Co nowego w Doc-u?

Chcę napisać o ostatnich przygodach Doc-owców, gdyż wydają mi się one bardzo symptomatyczne dla tego, co w ostatnich miesiącach dzieje się Rosji.

Zrzędność i przekora: Podglebie współczesności

Zdarzyło się jednak i tak, że jeden z moich nauczycieli akademickich zaparł się i oznajmił, że za żadne skarby nie zaliczy mi swoich zajęć. Kto zaś był owym surowym i nieprzekupnym preceptorem? – zapytacie. Odpowiadam: Jacek Sieradzki.

Fryderyk Większy

Tak jak nie można było być aktorem dojrzałym, jeśli za młodu nie zagrało się (z sukcesem) Hamleta, a co najmniej Kordiana, tak nie można było uważać się za aktora wielkiego, nie zmierzywszy się z Fryderykiem granym przez Ludwika Solskiego.

Grandoza

W jednym wyścigu nie może startować ferrari i hulajnoga. Nie można zestawiać obok siebie instytucjonalnego teatru lub teatru prywatnego z dużego miasta i NGO z małej miejscowości. Po jednej stronie staje wtedy dotacja i drogie bilety, duży sponsor oraz kilkadziesiąt etatów, a po drugiej kilka osób z nowatorskimi pomysłami, bez „nazwisk”, bez działu promocji i bez realnych środków mogących zapewnić np. wkład własny w projekcie.