Zrzędność i przekora: Moje życie z panią Izą

W Teatrze im. Witkacego byłem tylko raz, na początku 1987 roku. Pojechałem w okolice Zakopanego na sylwestra, a oni akurat w sylwestrowy wieczór mieli premierę legendarnego dziś spektaklu Cabaret Voltaire.

Inne historie: Ameryka

Moja wielka psychodeliczna podróż za Ocean, podczas której stale potykam się o Grotowskiego, dowiaduję się, co to są „lekkie dragi” i słucham Pieśni Matki Ziemi… No tak, jest rok 1975.

Niektoś

Zważywszy na przytoczone powyżej fakty, mam pełne prawo do bycia nieaktorem. Nie chcąc być egoistą, uważam, że prawo do bycia nieaktorem należy się każdemu aktorowi.

Fryderyk Większy

Tak jak nie można było być aktorem dojrzałym, jeśli za młodu nie zagrało się (z sukcesem) Hamleta, a co najmniej Kordiana, tak nie można było uważać się za aktora wielkiego, nie zmierzywszy się z Fryderykiem granym przez Ludwika Solskiego.

Grandoza

W jednym wyścigu nie może startować ferrari i hulajnoga. Nie można zestawiać obok siebie instytucjonalnego teatru lub teatru prywatnego z dużego miasta i NGO z małej miejscowości. Po jednej stronie staje wtedy dotacja i drogie bilety, duży sponsor oraz kilkadziesiąt etatów, a po drugiej kilka osób z nowatorskimi pomysłami, bez „nazwisk”, bez działu promocji i bez realnych środków mogących zapewnić np. wkład własny w projekcie.

Inne historie: Evviva l’arte!

Inne historie: Evviva l’arte!
Jest rok 1967. Biesiaduję ze Stulkiem Hebanowskim w „Smakoszu”, zostaję przedstawiona w salonie państwa Satanowskich i zapoznaję się z fenomenem niejakiego Żużu.

Palenie zabija – daj mu popalić

Legendarny aktor „na którego chodzą” tysiące do teatru i miliony do kina, ukrywa się z papierosem w trzeciej kabinie toalety, pod otwartym oknem… Jakoś sobie radzi.

Zrzędność i przekora: Festi(b)ale II

Festiwale teatralne łączyły, festiwale teatralne dzieliły, stwarzały też szansę na skok w bok.

Zrzędność i przekora: Wartość mosiądzu

W gronie Akademików Teatralnych z ulicy Miodowej spożywamy obiad przy vipowskim stole i przyjaźnie omawiamy przypadki z życia stołecznych scen. Mowę trzyma A.S., który obejrzał był właśnie głośną premierę i nie może wyjść z podziwu: „Toż to trzeba by mieć dwie dupy, żeby na tym wysiedzieć!”

Po czarnych

Idziemy z Jaśminową Panienką; nieważne, gdzie i nieważne, po co. Nieraz cel nie jest ważny, najważniejsze, z kim się idzie. Wiem, że to bardzo subiektywne, prywatne odczucie, które może być wykorzystane, przeinaczone, opacznie zinterpretowane.